Wojewódzki Przegląd Orkiestr Dętych „Gogolin96” 22-23 czerwca 1996r.
Wojewódzkie władze kulturalne Opolszczyzny dużą uwagę poświęcają kulturze ludowej.
Wspomagają pomocą merytoryczną i finansową organizatorów imprez folklorystycznych i kierowników zespołów artystycznych. Pomoc ta i partnerskie współdziałanie zaowocowały m.in. pięknie rozwijającym się Opolskim Świętem Pieśni Ludowej, którego finał co dwa lata ma miejsce w Gogolinie, mieście Karolinki. „Estrady folkloru" i ich finał w Gogolinie są udaną artystyczną manifestacją opolskich chórów, kapel, zespołów pieśni i tańca, gawędziarzy, zespołów wokalnych o ludowym rodowodzie.
Od 1992 roku, co dwa lata na przemian z Opolskim Świętem Pieśni Ludowej, odbywa się również Wojewódzki Przegląd Amatorskiej Twórczości Artystycznej, zwany popularnie „Wiatrakami", gdyż ich wojewódzki finał odbywa się w skansenie w Opolu -Bierkowicach pod zabytkowymi wiatrakami.
„Wiatraki" mielą kulturalne ziarno w różnych miejscowościach Opolszczyzny, przyczyniając się do kulturalnego ożywienia małych ojczyzn. I tak 2 czerwca przegląd małych zespołów wokalnych, wokalno-muzycznych, kapel i gawędziarzy odbył się w Tarnowie Opolskim, 8 czerwca Kędziierzyn-Koźle gościł zespoły pieśni i tańca, a 22 i 23 czerwca w Gogolinie prezentowały się orkiestry dęte.
Laureaci tych przeglądów wystąpili 30 czerwca na Rynku w Opolu, zamykając piękną artystyczną klamrą Dni Opola.
Tadeusz Soroczyński
„Wiatraki '96" - III Wojewódzki Przegląd Amatorskiej Twórczości Artystycznej, zorganizowany, tak jak i poprzednie dwie odsłony - przez Opolskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowewyraźnie stoją w dobrym wietrze: po udanych imprezach w Tarnowie Opolskim oraz Kędzierzynie-Koźlu, gdzie posłuchać i zobaczyć można było najlepsze zespoły wokalne, zespoły pieśni i tańca oraz gawędzierzy Śląska Opolskiego, w ostatnią sobotę i niedzielę (22 i 23 czerwca br - dop. red.) zaprezentowały się orkiestry dęte naszego regionu. Tym razem rolę gospodarza przyjęli gogolinianie, włączając ten konkurs do kalendarza swoich Dni Gogolina.
A w Gogolinie było, jak to w Gogolinie od paru lat bywa regułą i zasadą: bardzo gościnnie, bardzo uroczyście, bardzo sprawnie i - bardzo swojsko. Burmistrzowie Gogolina, Norbert Urbaniec i Joachim Wojtala, oraz przewodniczący Rady Miejskiej, Eryk Borończyk, potrafią przy wszelkich takich uroczystościach być obecni jako gospodarze niemalowani. Także w pogodę taką, jaką mieliśmy w tamtych dniach - zimną i deszczową - w Gogolinie zapobiegliwie czekał ogromny namiot, pod którym, poza kapelami, może zasiąść na ławach, przy stołach, co najmniej dwa tysiące ludzi.
I tylu też co najmniej popisom orkiestrowym się przysłuchiwało. A przed taką widownią to się już wie, dla kogo się gra, po co się gra i - co się gra! Przed taką też widownią organizatorzy mogli zawiesić na ścianie namiotu stosowną a znamienną sentencję: „Muzyka najwyższej miary nie potrzebuje być nowa, przeciwnie: działa tym silniej, im jest starsza, im bardziej do niej przywykliśmy".
W tej demonstrowanej sentencji wyczuć można było, oczywiście, i obronę tego dętego grania - właśnie przed ową „dętością", jaką w swoim drugim znaczeniu słowo to określa zdarzenia napuszone, nadęte i próżne. (Pamiętny przebój jednego z opolskich festiwali polskiej piosenki o orkiestrach dętych, w których „jest jakaś siła" -to hasłowe zawołanie w Gogolinie się też pojawiło - z wyraźnym przecież przymrużeniem oka kwitował dziadka dmącego w puzon pod balkonem! Ale przebój ten na wiele lat przebojem pozostał - choćby tylko dla potrzeby na pół żartobliwego, na pół nostalgiczno-sentymentalnego „wyluzowania się").
W tym przeglądzie w Gogolinie - w przeglądzie amatorskiej twórczości artystycznej - taki autoironiczny dystans byłby jednak... dysonansem. Co prawda, za konferansjerską przesadę przyjąłem stwierdzenie, że orkiestry dęte to dusza kultury śląskiej. Ale kontekst, jaki dla tego nastrojowego twierdzenia przywołano - wielopokoleniowe tradycje takiego muzykowania na Śląsku - wskazuje na rzeczywiste miary tego kulturowego fenomenu.
Bo też w tych tradycjach - jeszcze w pamięci najstarszego żyjącego pokolenia- takich orkiestr w każdym miasteczku było po kilka i niemal w co drugiej wsi także jakąś spotkać można było. Muzykowały do tańca i do różańca, na weselach i na pogrzebach, w święta państwowe i w święta kościelne, nade wszystko zaś w święta swojskie.
Szczątki z tego dzisiaj pozostały - wszędzie powłaziła wazelinowa muzyka mechaniczna, a dla tych, którzy mimo wszystko chcieliby przy swoim pozostać, za drogie stało się takie muzykowanie. Kto wysupła na tych amatorów potrzebne grosiki z ciasno dzisiaj zawiązywanej sakiewki? Tym bardziej radowała w Gogolinie obecność orkiestr także młodzieżowych - jakby za nic mających aktualne obyczajowe i finansowe niepogody.
Ja się radowałem.
Strona używa plików cookies w celu poprawnego korzystania z serwisu.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza wyrażenie zgody.
Dowiedz się więcej o tym, jak używamy plików cookies z
.