W niedzielne popołudnie 15 marca br. remiza Ochotniczej Straży Pożarnej w Kamieniu Śląskim nie mogła pomieścić wszystkich chętnych, chcących uczestniczyć w wielkim „Feiderbalu", który zorganizowano tu już po raz drugi staraniem Urzędu Miasta i Gminy i osobiście pani sołtys Bronisławy Kałuży.
Do Kamienia w tym dniu zjechało wiele gości z całej gminy i nie tylko (był m.in cały Zarząd Gminy z burmistrzem, był przewodniczący Rady Eryk Borończyk, dyrektorzy ZCW „Górażdże" i tarnowskiego OPOLWAP-u Andrzej Balcerek i Norbert Łysek, dyrektor Wydziału Kultury UW Tadeusz Soroczyński), a przede wszystkim mieszkańcy wioski, do których dotarły wieści, „że tu dziesiej pierze skubaja i Feiderbal mają".
Celem tej imprezy było przypomnienie tradycyjnego na Śląsku wspólnego spotykania się kobiet wiejskich przy zimowym skubaniu gęsiego pierza. A były to spotkania, które z jednej strony wypełniały długie zimowe wieczory, a z drugiej - przynosiły wymierne korzyści w postaci nowych puchowych pierzyn, poduszek i „zagłówków", których w śląskiej chacie nie mogło zabraknąć. Młode „dziołchy", mężatki i szacowne „omy" umilały sobie te wieczory opowiadaniem „wiców", śpiewaniem pie-śniczck i śpiewek, żartami...
W kamieńskiej remizie do skubania pierza zasiadło kilkanaście pań, ubranych w piękne stroje śląskie. Skubaniu pierza towarzyszyło wspólne śpiewanie i opowiadanie kawałów i żartów. Prym wiodły panie Emilia Krupop, Hildegarda Kurek, Dorota Reinert, Berta Szczodrok, Maria Smolorz i Emilia Ful, która mimo swoich lat (przyznaje się do 78) opowiadała przednie dowcipy (bywało że dozwolone od lat 18). Wspólnemu śpiewaniu akompaniowata na akordeonie pani In-grida Salomon. Śląskie pieśniczki śpiewali także wszyscy goście, którzy zasiedli do suto zastawionych stołów. Były krupnioki, żemloki, salcesony prosto ze świ-niobicia u pani sołtys, były smakowite kołacze, który upiekły panie Teresa Pluta, Helena Pałasz i Jadwiga Matuszek.
A taki oto przepis na śląski kołocz, podał syn pani sołtys, Czesław, jako że uczy się za „ku-chołża": „Piecze się go z syrym, ma-kiym,jabkami i po-sypkom. Z takiym koloczym je kupa roboty. Wiam, bo som przi tym ma-mulce pomogom i
nieraz na tym pieczyniu zleci nom cofki dziyn. Ciasto na kofocz to musi blank wyrolstać, potym ciasto się kulo! aż baje fest ciyn-kie i kładzie na spodek blachy. Potym dowal się syr a nawiyrch deka (ale nie tako, co jak komuś je zimno, to się przikrywol) ino
deka z ciasta, co by się miała na czym posypka trzimać. Jak tyli koloczje już w piecu, to w catyj chalpie tak piyknie wonio a jak smakuje, to na pewno każdy z wos wiy, boście już chyba nie rofs takie coś jedli, prą? "
Calu impreza otrzymała bardzo bogatą i atrakcyjną oprawę artystyczną. Oprócz Czesława Kałuży, który rozbawiał publiczność śląskimi „godkami", wystąpił zespół wokalno-instrumentalny z Kamienia Śląskiego pod kierownictwem pani Ingridy Salomon.
Gościem specjalnym „Feiderbalu" lub „koduchowego wesela" (jak się leż kiedyś o skubianiu pierza mówiło) byt znany już w całej niemal Polsce zespół Krystiana Czecha „Silesia". Szczególnie gorąco przyjęła publiczność solistkę zespołu Gabrielę Dworakowską, która szczyci się zaszczytnym tytułem Ślązaczki Roku.
(szaf)