Fakt ten ma szczególne znaczenie dla parafian z Malni, którzy od dłuższego już czasu przygotowują się do uroczystości beatyfikacyjnej, uczestnicząc w nabożeństwach odprawianych przez ks. proboszcza Huberta Skomudka. Wszak w Malni znajduje się jeszcze dom rodzinny o. Józefa Cebuli. 10 marca br. w koncelebrze z księdzem proboszczem sprawował Mszę św. o. dr Kazimierz Lubowicki, który w wygłoszonej homilii przypomniał męczeńskie losy o. Józefa:
„ O. Józef Cebula, syn Adriana i Rozalii z d. Buhl, urodził się 23 marca 1902 roku w Malni. W latach 1916-1918 uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Opolu, a po przerwie spowodowanej chorobą, od 1920 r. - do Niższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Krotoszynie, gdzie zdał maturę.
14 sierpnia 1921 r. rozpoczął nowicjat w tymże zgromadzeniu. Pierwszy rok studiów filozofii i teologii odbyt w Liege w Belgii, następnie w Lublińcu. Święcenia kapłańskie przyjął 5 lutego 1927 roku. W l. 1923-1931 uczył w Niższym Seminarium Duchownym OO. Oblatów w Lublińcu, w l. 1931-1937 był tam superiorem, pełniąc równocześnie obowiązki spowiednika zwyczajnego sióstr służebniczek i elżbietanek w Lublińcu, Koszęcinie i Lubecku. Był także cenionym kaznodzieją i spowiednikiem świeckich wiernych, l lipca 1937 r. otrzyma! nominację na superiora i mistrza nowicjatu w Markowicach, w archidiecezji gnieźnieńskiej.
Od początku 11 wojny światowej wspólnota klasztorna w Markowicach była systematycznie prześladowana. 25 X 1939 r. gestapo nałożyło areszt domowy na całą wspólnotę i zmusiło zakonników do pracy w majątku hitlerowca von Egan Kriegera. Ponadto żądano od nich oddawania na rzecz państwa nabiału, drobiu i zwierząt rzeźnych. W październiku 1940 r. większość pomieszczeń klasztornych zajęto na biura urzędu ds. osiedleńczych (Bauernsiedlung). 31 października 1940 r. w ciągu trzech godzin wypędzono zakonników, tak że byli zmuszeni szukać przytułku u mieszkańców Markowie. Poddawano ich także szykanom jako duchownych. W grudniu 1939 r. zażądano by o. Cebula wyznaczył kilku współbraci do rozbijania przydrożnych figur Matki Bożej, potem zabroniono także sprawowania funkcji kapłańskich. O. Józef nigdy nie podporządkował się tym żądaniom. W ciągu dnia pracował jako robotnik, a każdej nocy odprawiał Mszę św. i potajemnie, w przebraniu niósł pociechę umierającym, udzielał ślubów, chrzcił i spowiadał. Mimo tak utrudnionych warunków, w blisko 100-osobowej wspólnocie zakonnej, której był przełożonym, utrzymał atmosferę modlitwy, pokoju i ufności. Gdy pomimo ponownego zakazu sprawowania funkcji kapłańskich, skierowanego do niego osobiście (10.II.1940), poszedł do pobliskiej wsi, by udzielić chorej osobie sakramentów św., został 2 kwietnia 1940 r. aresztowany i przewieziony (l. IV. 1940) do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, prawdopodobnie z poleceniem zlikwidowania go, na co wskazuje szczególnie brutalne traktowanie, jakiego doznał. Wielokrotnie wyciągano go ze wspólnej sali do umywalni i bito do nieprzytomności. Został przydzielony do karnej kompanii pracującej w kamieniołomie. Przy pracy kazano mu śpiewać prefację i bito go. Świadkowie stwierdzają, że zachowywał się z godnością, która robiła wrażenie na współwięźniach, niemieckich kryminalistach. Usiłowali oni go ratować, próbując dokarmiać, jednak o. Cebula dzielił się posiłkami z innymi.
28 kwietnia 1941 r. kilkakrotnie kazano mu biegać w stronę strefy zakazanej i zawracano go, wreszcie został zastrzelony, a ciało spalone w krematorium ".
Żyją jeszcze świadkowie ostatnich dni życia i męczeńskiej śmierci ojca Józefa Cebuli. Poniżej przytaczamy fragmenty zeznań niektórych z współwięźniów z obozu w Mauthausen. Zeznanie ks. Wiktora Spinki, salezjanina:
„Ks. Cebula przybył do obozu koncentracyjnego w Mauthausen 7 kwietnia 1941 roku. Zanim go przydzielono na blok 7/1, przeszedł przez ciężkie tortury w czasie przebierania w ubranie obozowe - drelichy i pasiaki - w łaźni, w kamerze. Kilku esesmanów skopało go, a 12 współwięźniom pracującym w kamerze esesmani kazali bić ks. Cebulę. (...) Kilka minut po przyjściu ks. Cebuli na blok 7/1, dwóch esesmanów wpadło z grubymi pałkami. W brutalny sposób wciągnęli go do umywalni i tam bito go ponad godzinę, aż do kilkakrotnej utraty przytomności. Potem dano mu sznur, proponując, aby się powiesił, bo i tak musi umrzeć. W nocy znowu zwleczono go z łóżka, zaciągnięto do umywalni, gdzie go długi czas bito. Takie sceny powtarzały się kilkanaście razy, aż do dnia śmierci 28 kwietnia 1941 r. Wreszcie 28.IV.1941 roku zawleczono go do pracy w kamieniołomach, gdzie stale pracował. Tam Obe-rschaarfuhrer Spatz i kapo N.N. kazali mu przechadzać się w obrębie strefy zakazanej, padał rozkaz „w tył zwrot". Gdy w pewnym momencie doszedł do strefy zakazanej, padł rozkaz: „Naprzód marsz " i seria pocisków z ckm-u. Osiem kul ugodziło go w pierś, głowę i szyję, ale nie odebrało mu życia. Żył jeszcze kilka godzin. Gdy truponosze przechodzili z kamieniołomów do krematorium, niosąc pólmartwe ciało ks. Cebuli, jeden z nich odezwał się do mnie (pracowałem w ogrodzie, tuż przy drodze)": - „Ks. Cebula jeszcze żyje ".
Zeznanie Bronisława Kamińskiego:
„Był tak niedołężny, że bez pomocy nie mógł wejść do łóżka. Mimo to musiał wychodzić do pracy, a pracował w kompanii karnej. Właściwie nie pracował. Bito go tylko. Był po prostu skazany na śmierć. Na jego ciele nie było ani jednego miejsca, które, by nie było sine. Któregoś dnia wyglądał tak, jak gdyby wstąpiły w niego nowe siły. Stanął przed krzyczącym i bijącym go esesmanem. Taki majestat bił z jego twarzy, że esesman mimo woli umilkł, a Cebula mówił: „ Żebyś wiedział, błaźnie jaki ty śmieszny jesteś w swoim podskakiwaniu i krzyku. I cóż możesz uczynić? Tylko zabić. To potrafi byle dureń. Lecz jest ktoś wyższy, kto sądzi czyny ludzkie. Jest ktoś, kto zna sprawiedliwość ".
„Nawet po śmierci z jego postaci bila godność, a jego twarz zmuszała do oddawania czci. Robotnicy krematorium bali się po prostu chwycić jego ciało i wrzucić do pieca. Zdawało im się, że on coś mówi jeszcze, że rękami wymachuje tak, jak gdyby błogosławił świat. W końcu jednak został spalony, jak wszyscy ".
Opr. K. Szafarczyk
(m.in. na podstawie artykułu Teresy Sienkiewicz-Miś „Opolski Gość Niedzielny" nr 14)