W 1984 roku w Katowicach nakładem Wydawnictwa "ŚLĄSK" ukazała się książka "Górny Śląsk i Zagłębie w dawnych opisach. Wiek XIX".
Zawarte są w niej dziewiętnastowieczne sprawozdania i relacje z podróży odbytych na te tereny, a także fragmenty opracowań krajoznawczych poświęconych Górnemu Śląskowi i Zagłębiu. Wśród cytowanych kilkudziesięciu autorów był m.in. ks. Adolf Hytrek (1853-1899) z Obrowca. Przypomniano fragment jego pracy "Górny Śląsk pod względem obyczajów, języka i usposobienia ludności", która ukazała się w 1879 roku na łamach "Przeglądu Polskiego" w Krakowie. Dla mieszkańców naszej okolicy interesujący jest także zamieszczony w książce tekst zatytułowany "Z wycieczki na Górny Śląsk", stanowiący relację z pobytu w 1889 roku w Kamieniu Śląskim i na Górze Św. Anny. Jej autorem był krakowski publicysta ksiądz Jan Badeni (l 858-1899). Odbył on w 1889 roku podróż na Górny Śląsk, a sprawozdanie z niej zamieścił na łamach wydawanego w Krakowie "Przeglądu Powszechnego". Na początku ks. Jan Badeni przybył do Kamienia Śląskiego, a kolejnym etapem odwiedzin była Góra Św. Anny. W drodze powrotnej zwiedził przemysłową część Górnego Śląska. Poniżej przedstawiam początek opisu tej podróży sprzed 111 lat, cytując wydawnictwo z 1984 roku:
"Do Wielkiego Kamienia (Gross Stein) [Kamień Śląski], rodzinnego miejsca świętych naszych:
Jacka, Czeslawa , Bronisławy, jechać trzeba godzin kilka koleją żelazną aż do stacji Rośmierz [Rozmierz] za Gross Strehiitz [Strzelcami Opolskim], a stąd końmi dobrą jeszcze godzinę. Położenie tu zmienione, nad głową unoszą się niebieskie obłoki a nie czarny dym fabryczny, miasto lasu : kominów - prawdziwe, wybornie zagospodarowane lasy hr. Strachwitzów. W Kamieniu znajdują się obfite pokłady wapiennego kamienia i stąd nazwa tej miejscowości, podobnie jak leżącego o tysiąc kroków Kamionka (Klein Stein).
Wedle pobożnego podania, które do dziś z pokolenia na pokolenie przechodzi, św. Jacek przechodząc po wsi rozsypał ziarnka swego różańca, a ziarnka te zamieniły się w kamieniste perły, z którymi kamieniecki rolnik nieraz tu na gruncie swym się spotyka. Żyje tez pamięć wszystkich trzech spokrewnionych ze sobą świętych na całym Śląsku, żyj e przede wszystkim pamięć św. Jacka, nie tylko we mszach i pacierzach kapłańskich ale w licznych obrazach po kościołach, kaplicach i domach, w szczerym nabożeństwie do tego doświadczonego patrona.
Nabożeństwo to naturalnie najżywsze w samym Kamieniu i okolicy. Kościół parafialny zostaje pod wezwaniem świętego, a nadto w starym zamczysku, stojącym na tym samym miejscu, na którym św. Jacek ujrzał w r. 1183 światło dzienne, znajduje się założona w r. 1717 dość obszerna kaplica, którą obsługuje osobno w tym celu wyznaczony kapłan, zwany tu zazwyczaj księdzem fundatystą. Zamek i otaczające go dobra należą obecnie do hr. Strachwitzów, którzy ród swój wywodzą od św. Jacka, a umiejąc ocenić ten zaszczyt należną cześć po dziś dzień oddają świętym swych przodkom. Najstarszy syn panów na Kamieniu nosi zawsze od dawnych już czasów imię Jacka, córka imię Bronisławy. Rokrocznie na dzień św. Jacka zjeżdża cala rodzina z pobliskiego Stubendorf [Izbicka], gdzie stałą ma rezydencję, do zamku w Kamieniu i uczestniczy tutaj w uroczystym nabożeństwie. [...]
Nie bez wzruszenia przestąpiliśmy zbutwiałe progi starożytnej siedziby Odrowążów, Strzelów i tych tylu innych poważnych śląskich magnatów, bogobojnych matron, których portrety witają nas po korytarzach i salach zamkowych. Sama kaplica św. Jacka niewielka, odznacza się pięknym obrazem św. Jacka, trzymającego w ręku monstrancję wysadzoną drogimi kamieniami. [...]
Góra św. Anny, zwana dawniej, a czasami i dzisiaj jeszcze Górą Chełmską, zarosła była aż do początku XVI wieku gęstym lasem. Około tego czasu dopiero ówczesny dziedzic tej miejscowości Jerzy Adam Franciszek Gaszyna, spowodowany nadziemskim jakimś światłem unoszącym się nad Chełmską Górą zbudował na niej małą kaplicę na cześć św. Anny. W pięćdziesiąt lat później Anna Maria Nochtic z Malticów obdarzyła tę kaplicę relikwiami św. Anny i drewnianą po dziś dzień na wielkim ołtarzu wystawioną figurą tej świętej. Dla wygody coraz liczniejszych pielgrzymów stanął niezadługo drewniany kościółek, koło którego osiedlili się w połowie siedemnastego wieku sprowadzeni z Krakowa oo. reformaci. R. 1673 odbyta się uroczysta konsekracja wielkiego kościoła, który do dziś dnia przetrwał, r. 1733 hr. Ludwik Gaszyna dokończył rozpoczętej przez brata swego Józefa budowy złączonego z kościołem klasztoru. Poprzednio jeszcze, bo w pierwszych latach XVIII w., postanowili hojni i pobożni właściciele założyć na Górze Św. Anny kalwarię. W przeciągu lat dziewięciu stanęło 33 kaplic ozdobionych obrazami pochodzącymi spod pędzla umyślnie w tym celu z Włoch sprowadzonych malarzy.
Razem z innymi zniesiono w r. 1811 i klasztor na Górze Św. Anny. W kilkadziesiąt lat później góra ta i cala przestrzeń przez kaplice kalwaryjskie zajęta, przeszła na własność biskupów wrocławskich, a ci w roku 1859 poruczyli opiekę nad świętą tą miejscowością oo. franciszkanom z Westfalii. Cześć hoża szerzyła się, pielgrzymów napływało coraz więcej, w sierpniu 1864, gdy obchodzono stuletnią rocznicę rozpoczęcia kalwaryjskiego nabożeństwa, zgromadziło się przeszło 100 000 pobożnych. Niestety, przyszedł Kulturkampf. Franciszkanie musieli w sierpniu 1875 opuścić swą siedzibę. Za lat sześć dopiero, dzięki usilnym staraniom wrocławskiego biskupa Foerstera, przybyło do osierociałego klasztoru dwóch franciszkanów i choć w zakonnym habicie chodzić im nie było wolno, dozwolono im przynajmniej modlić się i pracować w swym domu. Wreszcie w październiku 1887 objęła na nowo westfalska prowincja franciszkanów jawnie i urzędownie kościół, klasztor i kalwarię".
Józef Szulc